niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 6

Od chwili, kiedy weszłam już chciałam wyjść. To nie był jakiś tam klub. O, nie. Był to opuszczony magazyn, który ktoś przerobił w sławny klub.To nie było miejsce dla takich jak ja, ale czego się nie robi dla forsy. Harry, który zapłacił już za wejściówki wziął mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie. Chciałam go odepchnąć ale on szepnął mi do ucha.
- Albo ja albo głodne zwierzęta.
Rozejrzałam się bacznie i niestety zobaczyłam to co powiedział Harry. Chłopacy stali pod ścianą pewnie obserwują dziewczyny, które tu wchodzą i wychodzą ale, które są same. No tak jasne jak zwierzęta czyhające na ofiarę. Jeden z chłopaków właśnie wypatrzył swoją zdobycz. Podszedł do dziewczyny ubranej w to:  http://urstyle.pl/styl/AGnes/stylizacja/niegrzecznie-6/ i zaczął jej coś szeptać na ucho po czym ruszyli głębiej w tłum. Ciaśniej przytuliłam się do Harrego. A on nie zareagował tylko zaczął się przepychać przez tłum w stronę parkietu. No niestety taki mój los jak mogłam się do tego zmusić? To miała być zwykła sprawa typu zobaczę co da się zrobić a nie jakieś tańce na parkiecie.Zaczęłam tańczyć z loczkiem i o nie, to z pewnością nie był zwykł, niewinny taniec. Lecz, gdy się skończył o dziwo chciałam więcej. Nie, skup się pora na prawdziwą adrenalinę, która zaczynała się od paru niewinnych słów:
- Harry muszę do toalety. - powiedziałam mu na ucho.
- Jesteś tego pewna? No bo wiesz nigdy nie wiadomo co cię tam może spotkać? - powiedział z udawaną troską choć tak naprawdę w jego oczach widać było ulgę. Przewróciłam oczami no bo jasne co może mnie spotkać w nielegalnym klubie, gdzie zażywa się wszystko i robi się wszystko. Mimowolnie kiwnęłam loczkowi głową i udałam się w stronę toalet, ale ktoś zatrzymał mnie tuż koło korytarza.Już chciałam powiedzieć Harremu, że jestem tego pewna, gdy dotarła do mnie pewna zaskakująca wiadomość... to nie jest Harry. Zdziwiona odepchnęłam gościa, ale on spowrotem podeszły i zapytał:
- Hejka mała, zatańczy... Magda?- spytał się kompletnie osłupiały na mój widok nieznajomy. Zmrużyłam oczy i przyjrzałam mu się dokładniej. Czekaj, czekaj przecież ja go znam to David.
- David a co ty tu robisz? - ucieszona rzuciłam mu się na szyje. W tym stroju wydawał się inny. Nierozpoznawalny. David widocznie zmieszany potarł nos.
- Pracuje tu. - wzruszył ramionami. - a ty?
Nagle jak piorun przypomniałam sobie po co właściwie tu przyszłam.
- David jesteś tu pracownikiem, więc mi pomożesz Harry ma kłopoty. Umówił się w zaułku z jakimś dilerem i ja niewiem co mam teraz robić, pomóż mi. - powiedziałam błagalnym tonem. David chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku a ja dałam mu się prowadzić. Po paru uderzeniach serca dotarliśmy do tylnich wyjść z klubu. Chłopak otworzył drzwi i wyszliśmy na powietrze. I to był poważny błąd. Wśród ciemnych zapchanym śmierdzącymi śmieciami kontenerów stał Harry z dilerem. Jakaś ciemna dłoń sięgnęła do Davida zakrywając mu usta czymś śmierdzącym.
 - David!!! - krzyknęłam ale w tej właśnie chwili drugi z jego towarzyszy próbował mi też założyć, ale nie spodziewał się oporu a tao był jego zasadniczy błąd. Przekręciłam i odpowiednim ciosem złamałam mu rękę tym samym przerywając rozmowę loczka z dilerem.
-... czekaj proszę nie mam więcej!... Magda?
Lecz nie zważał na niego. Kopnęłam gościa, który dusił mojego znajomego z brzuch przez co stracił na chwilę dech, ale nie na długo, oj nie... Zaraz też zrekompensował  się silnym ciosem również w brzuch.  Straciłam dech co jemu wystarczyło. Coś kującego wbił mi w ramię i posadził na wyjątkowo śmierdzącym worku na śmieci. David nieprzytomny upadł na ziemię.
- Oj co mu tu mamy? - usłyszałam dziwny głos jakby z daleka. Nie! Postaraj się dalej, postaraj się. Po chwili udało mi się zapanować nad odpływaniem w dal.
- Styles gadaj, kto to jest i co ona tu robi?! - wydarł się na biednego trzęsącego się Harrego.
- Jaaa... ni-ni-niewiem... to,to,to znaczy wi- wi- wiem kto to jest. - znalazł w sobie resztki godności. - ale nie wiem co ona tu robi. Czekaj ona nic nie wie. Ja ją zabiorę i przypilnuje, żeby milczała. Na serio, przypilnuje i zapłacę...
- Nie!!! - przerwał mu diler - ona zostanie ty sobie pójdziesz. Wiele osób chciało by mieć taką zabawkę w domu. O tak... chłopcy zabrać go.
Loczek zaczął się szarpać i krzyczeć, ale zagłuszała go głośna muzyka z klubu. Jeden z dryblasów podszedł do mnie i chwycił za rękę ale ja nie dałam się tak łatwo kopnęłam go w nos. Świeża krew kapnęła na ziemie przykrywając zaschłą. Lecz dryblas w porę się opamiętał uderzył mnie w twarz. Mocno... ogarneła mnie ciemność ale usłyszałam coś przed nią.
- Magda? Puść ją. - usłyszałam krzyk . Po czym zapadłam w ciemną, aksamitną ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz