poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 7

Oczami Nialla

- Kurde, gdzie on jest? - szeptałem do siebie gorączkowo szukając Harrego w gęstym tłumie tańczących, spoconych ludzi.
- Może już poszedł się z tym dilerem spotkać ?- podsunął pomysł Liam.
- Ta jasne jaki ze mnie idiota. - powiedziałem i zacząłem się rozglądać za jakimiś drzwiami. Ludzie, ludzie i ludzie nigdzie wyjścia z tego cholernego piekła. Nagle jak wybawienie poczułem chłodny powiew w policzek. Natychmiast zacząłem iść w tamtą stronę przebijając się przez tłum, o mało nie zgubiłem chłopaków, którzy ledwo co za mną nadążali. Ale o ni, nie wiedzieli. Nie wiedzieli co może spotkać Harrego jak przedawkuje. Miałem kiedyś kolegę, miałem. Niestety przedawkował.
Była wtedy impreza. O tak wielka gorąca impra. Wszyscy spotkali się u niego w domu. Gorące laski, wódka, narkotyki. Połowa ludzi była wtedy pijana łącznie z nim. Rudy wskoczył na stół i zaczął machać zebranym opakowaniem z jakimiś niebieskimi tabletkami. Ludzie krzyczeli i wiwatowali.
- Wiecie co? Ta imprezka będzie jeszcze lepsza z tymi tableteczkami. - zaśmiał się szaleńczo. Zacząłem gorączkowo myśleć. Nagle mnie olśniło. Przecież wódka i narkotyki to sposób na śmierć. Podbiegłem do niego i krzyknąłem:
- Rudy ty matole zostaw to, to cię zabije. Słyszysz?!
Ale on tylko podle się zaśmiał i całą saszetkę wsypał sobie do ust. Rzuciłem się wtedy na niego on nie mógł tego połknąć. Po prostu nie mógł. Gdy uderzył o ziemie jego tabletki były już połknięte. Tłum zaczął klaskać i wiwatować, ale zaraz zamarł. Rudy zaczął się trząść a białka wyszły mu na wierzch . Przestraszyłem się. Cały rozdygotany wybiegłem z mieszkania a ze mną kumpel. On nie wybiegł, żeby pomóc rudemu tak jak ja. On chciał mieć alibi, które ja mu mogłem zapewnić. Pobiegłem do najbliższej budki telefonicznej i zadzwoniłem na pogotowie. Po telefonie uciekłem z kumplem do parku. Usiadłem na najbliższej ławce i się rozpłakałem. Jak dziecko, jak małe nieporadne dziecko, które nie wie co ma zrobić. Miałem do tego prawo. Tak jak każdy inny. Po godzinie wróciłem do domu. Powiedziałem rodzicom, że byłem z kumplem na mieście. Karetka na miejsce zdarzenia przyjechała tylko po to, żeby stwierdzić rzecz oczywistą. Zgon. Znaleźli tam tylko parę pijaków, którzy nie mogli im nic powiedzieć o tym zdarzeniu, gdyż nic nie pamiętali.
Bałem się tak jak teraz o Harrego.
Po chwili z chłopakami dostaliśmy się do drzwi. Muzyka zagłuszała dźwięki z zewnątrz ale mimo tego odważnie otworzyłem drzwi i... zamarłem. Harry szarpał się z dwoma dryblasami, kąpiąc i uderzając pięściami na przemian. Był cały zadrapany i ledwo się trzymał na nogach. Zaraz lecz zobaczyłem coś więcej. David, który był znajomym Magdy leżał nieprzytomny na ziemi. A Magda walczyła z innym gościem. Nagle jednym ruchem kopnęła go w twarz i z jego nosa poleciała krew a on ją uderzył pięścią w twarz.
- Magda? Puść ją. - krzyknąłem podbiegając do gościa i kopiąc go w twarz. Liam już dzwonił prawdopodobnie na policje i po karetkę a Louis i Zayn zajęli się dryblasami, którzy okładali Harrego.
Nagle Magda upadła na ziemie w kałuże krwi. Gościu, którego kopnąłem leżał na ziemi i się nie ruszał. Nie wiedziałem czy umarł czy był nieprzytomny. Nie obchodziło mnie to lecz nawet chciałem zadać mu większy ból, żeby wiedział jak się teraz czuję, ale teraz liczyła się tylko Magda.
- Niall zostaw ją goń jego. - krzyknął również zakrwawiony Zayn wskazując znikającego między kontrami dilera. Zacząłem biec. Nie obchodziło mnie teraz otoczenie. Biegłem jak szaleniec, którym w tej chwili byłem. Przeskakiwałem nad workami ze śmieciami, omijałem niektóre przeszkody, ale w większość wpadałem raniąc się boleśnie. Jednak nic nie trwa wiecznie, szczęście się do mnie uśmiechnęło. Diler potknął się o worek i upadł. Przygniotłem go do ziemi. Zacząłem krzyczeć:
- Co jej dałeś?!- potrząsałem nim jak marionetką. Ale on tylko się zaśmiał szaleńczo.
- A co mam Ci niby, że powiedzieć? Zapomnij o tym skarzą mnie na jeszcze więcej.
Uderzyłem go pięścią w twarz ale on nadal jak szaleniec się śmiał. Nagle napadł mnie szalony, lecz skuteczny pomysł. Cały czas go trzymając sięgnąłem do jego torby i zacząłem ją przeszukiwać. Było tam mnóstwo kolorowych opakowań bez etykietek ale z płynami. W końcu znalazłem to czego szukałem.
Błękitny płyn lekko falował się przy każdym ruchu. Był on podobny do tego co dał Magdzie. Wziąłem strzykawkę lekko wstrzykując płyn.
- Za chwilę trochę zaboli, ale mam też dobrą wiadomość jak powiesz co to jest lekarze szybko ci pomogą a jak nie to stanie się z tobą to co z Magdą. Jasne?! - krzyknąłem zadziwiony swoją stanowczością. Mężczyzna zaczął się szarpać co tylko potwierdziło moje myśli, że to jest ten płyn. Wbiłem mu igłę w ramię. Po czy pomogłem mu wstać i zabrałem go do reszty. Po chwili byłem na miejscu. Karetka na sygnale pakowałam Magdę do karetki wraz z Davidem. Chłopcy zauważyli, że wróciłem wraz z dilerem i natychmiast doskoczyli do mnie zadając jedno pytanie po drugim:
- Kto to jest? Dlaczego jest taki nieprzytomny? Co mu zrobiłeś?
- Dałem mu to co on Magdzie. - powiedziałem bez zająknięcia. Chłopacy patrzyli przez chwilę na mnie jak na szaleńca.
- Dalej ruszajmy w drogę. - powiedziałem do nich sprawnym krokiem wskakując do karetki a oni bez słowa weszli za mną.


*************************************************************************

7 rozdział :) mam nadzieje, że wam się spodobał i dacie komentarz. Postaram się w tym tygodniu dodać jeszcze jeden ale nie obiecuje.
Rozdziały będe od teraz dodawać w niedziele zawsze, a w inne dni jak będe miała napisane więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz